Tytułem wstępu: tak, wiem, że karmienie piersią jest dla dziecka najlepsze i najbardziej naturalne i poniższy tekst absolutnie nie ma na celu umniejszania znaczenia karmienia piersią.
Zazwyczaj, kiedy siadam do
pisania, mam „scenariusz”. Wiem co i jak chcę Wam przekazać, a tekst zazwyczaj
rodzi się w mojej głowie przez kilka dni. Czasem są nawet notatki, ale to już
wersja na bogato. Zazwyczaj – ale nie dzisiaj. Dziś opowiem Wam o tym, co mi na
sercu leży już od dawna, coś o czym do teraz nie potrafię rozmawiać bez emocji.
Niby chodzi o karmienie piersią,
ale w gruncie rzeczy chodzi chyba o coś innego. O presję, którą sami sobie
narzucamy, wpędzając się w poczucie winy. Jeszcze do niedawna sama brałam w tym
szaleństwie udział. Nie dopuszczałam do siebie innej myśli niż ta, że będę
karmiła Kalinkę piersią przez okrągły rok, w pięknym, wysprzątanym domu, ze świeżymi
kwiatami w wazonie i makijażem jak z reklamy. Ba, z pogardą patrzyłam na
kobiety, które podawały swoim dzieciom mleko modyfikowane zasłaniając się
jakimiś pierdoletami. Wstyd mi dziś za to. A z drugiej strony temat karmienia
piersią jest dla mnie cenną lekcją pokory i nauką, aby dać sobie prawo do luzu.
Prawo do nieumytych naczyń, prawo do niewyprasowanych pieluch i prawo do mleka
modyfikowanego.
Kalinka jeszcze podczas pobytu w
szpitalu z piersi jadła może trzy razy. I te trzy razy spowodowały na moim
dekolcie istny grunwald z krwią i łzami włącznie. Każda młoda mama zapewne wie
o czym mówię. Młoda płakała z głodu, ja płakałam z bólu. Wtedy w szpitalu
pierwszy raz dostała butelkę. Po powrocie do domu przystawienie jej do piersi
udawało się sporadycznie (nie chcę mi się za bardzo wchodzić w szczegóły co do
powodów). Zaprzyjaźniłam się więc z laktatorem na tyle, że już w czwartej dobie
udało nam się w 100% przejść na mój pokarm podawany butelką. Niby fajnie, niby
mała dostaje to co najlepsze. Ale wystarczyło kilka pytań od bliskich (czasem
od obcych…), którzy na widok butelki robili wielkie oczy, abym popłynęła w tym
szaleństwie. Gdzieś też z tyłu głowy wciąż miałam swoje wyobrażenie o jednym
słusznym wyjściu jakim jest karmienie piersią. Nie bez znaczenia był na pewno
mój totalny rozstrój emocjonalny. Nadszedł też pewien wyjątkowo upalny dzień,
gdy mała chciała ciągle pić i gdy zwyczajnie nie wyrabiałam z produkcją i
podałam mleko modyfikowane. Ta mieszanka sprawiła, że przez kolejne dni dręczyłam
się wyrzutami sumienia, że nie jestem w stanie karmić piersią. Musiało minąć
kilka dłuższych chwil, zanim zdałam sobie sprawę z tego, że przecież nie robię
tym mojemu dziecku krzywdy. Musiało minąć kilka dłuższych chwil, zanim
pozwoliłam sobie wrzucić na luz i zacząć naprawdę cieszyć się macierzyństwem –
bez wyrzutów sumienia, a z dumą, że mimo przeciwności i drobnych porażek Kalina
jest otoczona ogromną miłością i niczego jej nie brakuje. Wszystkim wyszło to
na dobre. I wiecie co? Czasem pozwalam sobie na odpuszczenie jednego nocnego
odciągania pokarmu żeby się wyspać i podaję wtedy mleko modyfikowane. Czy robię
w ten sposób dziecku krzywdę? Nie sądzę. A szczęśliwa i wyspana mama to na
pewno lepsza opcja niż zmęczona mama płacząca nad laktatorem.
Mam nadzieję, że mój dzisiejszy
wpis skłoni Was do refleksji. Ja wiem, że nigdy już krzywo nie spojrzę na mamę
karmiącą dziecko butelką, bo zawsze będę pamiętać ile mnie nerwów to wszystko
kosztowało. Jako podsumowanie chciałabym Wam pokazać coś, co przesłała mi
ostatnio moja przyjaciółka. Pewien hiszpański pediatra obserwując każdego dnia
zmartwionych, pełnych poczucia winy rodziców, postanowił wystosować do nich
apel. Obok drzwi prowadzących do jego gabinetu wywiesił kartkę, na której
zamieścił przesłanie. Z nim Was dziś zostawiam.
Co jest najlepsze
dla Twojego dziecka?
Najlepsze dla Twoje
dziecka wcale nie jest karmienie piersią.
Najlepsze nie jest również karmienie butelką.
Najlepsze wcale nie jest nawet to, że je nosisz.
Najlepsze nie jest również to, że je odkładasz.
Najlepsze wcale nie jest to, że je przykrywasz tak, a nie inaczej.
Najlepsze nie jest również to, że je przykrywasz odmiennie.
Najlepsze wcale nie jest to, że je ubierasz właśnie tak.
Najlepsze nie jest również to, że je ubierasz inaczej.
Najlepsze nie jest wcale to, że dajesz mu przetarte obiadki,
Najlepsze nie jest również to, że karmisz malucha kawałeczkami.
Najlepsze nie jest wcale to, co mówi Twoja mama.
Najlepsze nie jest również to, co mówi Twoja przyjaciółka.
Najlepsze wcale nie jest dla dziecka bycie z nianią.
Najlepsze nie jest również posyłanie go do babci czy przedszkola.
Najlepsza wcale nie jest dla niego wybrana metoda wychowawcza.
Najlepsza nie jest również inna metoda wychowawcza.
Wiesz, co tak
naprawdę jest najlepsze dla Twojego dziecka?
NAJLEPSZY JESTEŚ TY.
Najlepsze jest to, co sprawia, że Ty czujesz się lepiej.
Najlepsze jest to, co Ci podpowiada Twój instynkt.
Najlepsze jest to, co pomaga czuć się dobrze również Tobie.
Najlepsze jest to, co Ci pozwala czuć się szczęśliwym ze swoją rodziną.
Bo gdy Ty dobrze się czujesz, dzieci dostają to, co najlepsze.
Bo gdy Ty czujesz się pewny siebie, one też czują się pewne i bezpieczne.
Bo gdy Ty czujesz, że postępujesz dobrze, Twój spokój i radość przechodzą na
nie.
BO TYM, CO NAJLEPSZE, JESTEŚ TY.
Nie mówmy mamom i
ojcom, co jest najlepsze.
BO TYM, CO NAJLEPSZE DLA DZIECKA, SĄ ONI SAMI.