O tym, jak bardzo cenne są
zajęcia w szkole rodzenia pisałam Wam już w osobnym wpisie: KLIK. Dzisiaj
jednak chciałabym wrócić do tematu i opowiedzieć Wam szybciutko o dobrych
duszach, które tam spotkałam, a które dosłownie uratowały mnie od czarnej
rozpaczy, skoku ze szpitalnego okna w trakcie porodu, a później oddania
dziecka w ręce pierwszych napotkanych cyganów. Położne – bo o nich mowa. Będzie
personalnie, bo Panie zasługują na co najmniej Nobla.
Minął prawie miesiąc, a ja nie
mogę oprzeć się wrażeniu, że położna z którą rodziłaś (zakładając, że z porodu
masz dobre wspomnienia), jest trochę jak pierwsza miłość. Porównanie może i dziwne,
ale na pewno nie na wyrost. Wydaje mi się, że już do końca życia będę
wspominała Bożenę z uśmiechem na twarzy i ciepłem w sercu. Chyba każda z nas, poza
porodowym bólem i wysiłkiem, boi się jak zostanie potraktowana przez personel
szpitala. Ja nie mogłam trafić lepiej. Sama nie napisałabym dla siebie lepszego
scenariusza. Tyle wsparcia, ciepła, dobrego słowa, ale też stanowczości i
pomocy ile otrzymałam w trakcie i po porodzie – to wszystko jest nie do
przecenienia. I mimo ogromnego bólu z którym przyszło mi się zmierzyć, poród
wspominam jako magiczne przeżycie. Takie, które scala związek, które buduje
Twoją pewność siebie, poczucie własnej wartości a finalnie kończy się zastrzykiem największej
dawki miłości jaką jesteś w stanie udźwignąć. Tak wielkiej, że masz wrażenie,
że to wszystko jest nierealne, bo nie da się być aż tak bardzo szczęśliwym. Bożenko,
wiem że dziękowałam Ci już dziesiątki razy, ale to i tak za mało. Dziękuję,
dziękuję.
Kiedy porodowe emocje nieco
opadły, a na pierwszy plan wysunęły się pierwsze problemy, do akcji wkroczyła
druga superbohaterka – Zosia. Bezradność, koszmarny ból piersi i brak pomysłu „co
teraz?” potrafią skutecznie przygasić radość, jaką daje nam nowy członek
rodziny. Wizyty Zosi za każdym razem skutecznie podnosiły nas na nogi i porządkowały
pewne informacje. Dlatego teraz, kiedy słyszę jak dziewczyna po porodzie mówi,
że położna wprosiła się na wizytę, ale po jednym spotkaniu ją spławiły, to w
głowie mam tylko jedną myśl: jak wiele straciły. Świadomość, że w chwili
zwątpienia wystarczy wykręcić TEN numer, a Zosia bez względu na porę odbierze i
pomoże, jest bezcenna.
Bożenko, Zosiu – jesteście najlepsze
w tym co robicie, nigdy się nie zmieniajcie.
Osobom z takim sercem do drugiego człowieka powinno się stawiać pomniki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz