piątek, 18 marca 2016

Kulisy szkoły rodzenia

Decyzja o przystąpieniu do szkoły rodzenia była dla mnie naturalna, chociaż szczerze mówiąc sama nie wiem dlaczego – z całego „dzieciatego” towarzystwa, tylko jedna para brała udział w takich spotkaniach. Powiem Wam całkiem szczerze, że to nie perspektywa dobrego przygotowania się do porodu (czy to w ogóle możliwe?) ani nauka „obsługi noworodka”  była dla mnie szczególnie kusząca. Pierwotnie zależało mi na tym, aby wygospodarować czas, który spędzimy z Pawłem i poświęcimy go w 100% młodej. Po cichu powiem, że chyba trochę nie doceniałam swojego narzeczonego – chciałam oswoić go z pewnymi mechanizmami porodu i fizjologii, a okazuje się, że on chyba podchodzi do tego dużo bardziej racjonalnie niż ja, a moje obawy co do jego postawy były niesłuszne J



Kiedy już pogrzebałam moje niepokoje szkoła rodzenia stała się dla nas fajną przygodą. W ciągu tych dwóch godzin w tygodniu dowiadujemy się masy praktycznych rzeczy, które być może pozwolą nam uniknąć w przyszłości wielu niepotrzebnych zmartwień. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że położne mówią nam o rzeczach, które są niby oczywiste.. ale wypowiedziane na głos nabierają nagle wymiaru dekalogu. Przykłady? Noworodkowi temperaturę mierzy się tylko i wyłącznie w trakcie snu lub gdy jest spokojne. Mierzenie w trakcie ataku płaczu nie ma absolutnie żadnego sensu, ponieważ jego mechanizmy termoregulacji nie są jeszcze do końca sprawne i termometr w takiej sytuacji może pokazać nam na przykład 37,5, co w cale nie będzie świadczyło o gorączce. EUREKA! Kolejna rzecz: chusteczki nawilżane. Informacja wydawałoby się absolutnie zbędna, KAŻDY TO WIE ALE… praktycznie każdy wycierając dziecku pupę chusteczką od razu zapina pampersa. Czyli, upraszczając nieco, zapina wilgotną pupę w pampersa. Odparzenia gwarantowane. GENIALNE! Takich złotych rad pada w ciągu jednego spotkania kilkadziesiąt! Do czasu zajęć bardzo bałam się porodu. BARDZO. Tak bardzo, że bez namysłu poddałabym się cesarce gdyby ktoś mi ją zaproponował, a może i nawet bym za nią zapłaciła. A teraz? Owszem nadal się boję, ale jest to raczej lęk przed nieznanym połączony z ekscytacją a nie paniczny lęk przed bólem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że będzie bolało, ale zmieniłam w mojej głowie równane z poprzedniego poród = ból na poród = niedługo będzie z nami Kalina. Polecam, spokojniej śpię ;-)

Szkoła rodzenia daje nam możliwość poznania osób, które na pewno bardzo pomogą nam w przyszłości. Kilka pierwszych spotkań prowadziła moja położna środowiskowa, więc z automatu nie będę z niepokojem czekała na pierwsze spotkanie patronażowe, martwiąc się czy przypadkiem nie ”trafię” na jakąś opryskliwą babę. Kolejne spotkania prowadzi położna z lokalnego szpitala, co daje okazję do szczegółowego wypytania jej o zwyczaje w danej placówce. Bardzo cenne wydają się też być spotkania z doradcą laktacyjnym – te zajęcia jeszcze przede mną, ale z tego co wiem to Pani jest bardzo pomocna i nie ma problemu, aby umówić się z nią na wizytę domową także po porodzie. Wydaje mi się, że już sama wiedza do kogo mogę się zgłosić w razie wątpliwości jest całkiem cenna. No i oczywiście muszę tu wspomnieć o aspekcie towarzyskim – poznajemy innych przyszłych rodziców z którymi rozmawiamy, żartujemy i dzielimy się spostrzeżeniami.

Mam wrażenie, że szkoła rodzenia otwiera także oczy na rzeczy, które do tej pory wydawały mi się absurdalną fanaberią. Przykład? Pieluchy wielorazowe. W końcu ktoś rzeczowo wytłumaczył mi zasadę ich działania, wskazał plusy i minusy, mogłam „pomacać” kilka modeli. Teraz pomysł używania takich pieluch wcale nie wydaje mi się taki głupi. Zajęcia dają możliwość testowania nowych rzeczy – a to za sprawą przydatnych próbek, które często otrzymujemy. Do tej pory dostaliśmy m.in. całkiem pokaźny słoiczek Sudocremu, butelkę i smoczek z Aventu, sporo małych próbek kremów i balsamów.. Małe rzeczy cieszą J


Jeżeli wahacie się czy warto to moja rada jest jedna – spróbujcie. Pójdźcie na dwa, trzy zajęcia i sami zobaczycie, że z czasem stanie się to fajną odskocznią od codzienności. Ja osobiście nie widzę żadnych minusów szkoły rodzenia J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz