środa, 27 lipca 2016

Nasz pierwszy miesiąc (dużo zdjęć!)


Trochę bólu, kilka łez, dziesiątki brudnych pieluch, sporo nieprzespanych nocy, tony miłości, tysiące buziaków, miliard uśmiechów… tak w skrócie mogłabym opisać nasz pierwszy miesiąc. Pierwszy miesiąc życia Kalinki i pierwszy miesiąc nas, jako rodziców. 



Podobne jak ona, wszystkiego uczymy się od podstaw. Pierwsza kąpiel, pierwsza kolka, pierwsze karmienie. A wszystko zaczęło się 27 czerwca. Po kilku godzinach bólu tak silnego, że prawdopodobnie nie zorientowałabym się gdyby ktoś przy okazji wyciął mi nerkę albo serce do przeszczepu, o 6:05 zobaczyliśmy małe, bezbronne, spuchnięte i pachnące dzieciątko. I cały świat stanął na głowie..


Pierwszy tydzień jej życia to był prawdziwy poligon. Po pierwsze dlatego, że jak tu przetłumaczyć głupiej babie (mi, oczywiście), że właśnie urodziła i noszenie miski z praniem to nie jest najlepszy pomysł? Oczywiście mój organizm bardzo szybko przypomniał, że bałagan w domu nie jest teraz priorytetem. Co innego głowa… Że ja nie mam siły? Ja nie dam rady?



Chęć bycia perfekcyjną panią domu na tydzień po porodzie 4 kilogramowego klocka siłami natury bardzo szybko przerodziła się w znany wszystkim z opowiadań „baby blues”… Tak, to naprawdę istnieje. Istnieje i jest jak gorączka, która ni z gruchy ni z pietruchy nagle atakuje Twoje ciało i po prostu musisz to przeczekać. U mnie ten stan trwał 3 dni i objawiał się bardzo wyraźnie: niemożliwym do opanowania rykiem bez powodu i huczącym w głowie „nie dam rady”.  



I tu jest czas aby wspomnieć o moim szanownym. Bez niego już dawno wystawiłabym dziecko na OLXie z opcją „dopłacę”. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo ważna jest pomoc drugiego człowieka i ile może znaczyć zwykłe zrobienie kanapki, herbaty, albo poprawienie poduszki pod plecami w trakcie karmienia. Muszę to napisać: mam najlepszy chodzący męski egzemplarz na świecie. Koniec kropka.




A dziś… mija już miesiąc. Docieramy się coraz skuteczniej. Potrafię już skoordynować się na tyle, żeby rano wypić ciepłą kawę, umyć zęby, przebrać piżamę czy nastawić zmywarkę, a przy odrobinie szczęścia uda mi się czasem ogolić nogi.



Mimo męczących nas kolek, problemów z karmieniem i deszczowych dni: jest pięknie. Jest cudownie. Kocham być mamą. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz